Co jest przyczyną bezrobocia?

Bezrobocie - Co jest przyczyną bezrobocia? W klasycznym ujęciu, zjawisko bezrobocia tłumaczy się nadmiarem rąk do pracy w stosunku do oferowanych miejsc pracy. A od czego to zależy? Firmy potrzebują tyle rąk do pracy, ile jest im potrzebne do wytworzenia określonej ilości dóbr, nie mniej i nie więcej. Ilość tych dóbr jest natomiast uzależniona od popytu na te dobra na rynku. Im mniejszy popyt konsumentów, tym mniejszy popyt na jakąkolwiek pracę. Popyt konsumentów jest uzależniony następnie od możliwości finansowych konsumentów, czyli od tego, jakie dobra są w stanie wypracować sami konsumenci itd., itd. i koło się zamyka.

Warunkiem rynkowego popytu na naszą pracę jest podaż innych dóbr stworzonych przez kogoś innego. Z tego, że ktoś chciałby coś kupić (popyt) nic nie wyniknie, o ile ten ktoś sam czegoś wartościowego nie dostarczy na rynek (podaż). Nie ma więc jakiegokolwiek popytu bez wcześniejszej podaży. Żyjemy po prostu w gospodarce wymiennej, co oznacza, że wymieniamy się tym, co każdy z nas jest w stanie wytworzyć dla kogoś innego. Pieniądze są tylko środkiem tej wymiany.

Gdy szukamy pracy, to tak naprawdę szukamy możliwości pozwalających nam na stworzenie jakiś dóbr. Gdy nie wiemy, jak to zrobić lub gdy nie mamy nawet pojęcia o tym, jakie to właściwie powinny być dobra, to zatrudniamy się w jakiejś firmie. Firmy zakładane są przez przedsiębiorców, którzy wiedzą, co i jak stworzyć i sprzedać. A jak im się nie uda, to bankrutują.  Czyli albo sami stajemy się przedsiębiorcami albo się zatrudniamy u przedsiębiorców. Gdyby wszyscy przedsiębiorcy nagle zniknęli, to bezrobocie wyniosłoby 100%, przynajmniej w gospodarce wymiennej. I tu należałoby szukać głównych przyczyn bezrobocia.

Automatyzacja oraz postęp

Zanim przejdę do kwestii zasadniczej, chciałbym obalić pewien mit. Otóż niektórzy upatrują przyczynę bezrobocia w ciągłej automatyzacji ludzkiej pracy oraz w postępie technologicznym (na przykład, z jednego ziarna pszenicy można dziś uzyskać wielokrotnie więcej ziaren, niż to było możliwe wiele lat temu, co wymaga mniej rąk do pracy, aby napełnić tą samą ilość żołądków).

Skoro pracodawca potrzebuje tyle rąk do pracy, ile jest mu potrzebne do wytworzenia konkretnej ilości dóbr, to zakup maszyny oznacza  zwolnienie części pracowników. Nie oznacza to jednak, że taki proces zwiększy bezrobocie. Wprowadzenie automatyzacji miało zapewne na celu obniżenie kosztów, czyli zwiększenie zysku. A co przedsiębiorca zrobi z większym zyskiem? Mamy tu trzy opcje:

  1. Wypłaci go sobie i kupi żonie większy samochód, potem jacht dla siebie, mieszkanie dla dzieci i usługę fryzjerską dla psa.
  2. Zainwestuje, aby dostarczyć na rynek nowe produkty i uzyskać w efekcie jeszcze większy zysk.
  3. Obniży ceny końcowe produktów, gdyż konkurencja nie śpi i też automatyzuje pracę.

Przynajmniej w przypadkach 1 i 2 przedsiębiorca odniósł zapewne sukces z czego należałoby się tylko cieszyć. Zachowania opisane w przypadkach 2 i 3 dają natomiast większe szanse przetrwania na rynku. No dobrze, a co się stanie ze zwolnionymi pracownikami? Czy znajdą oni nową pracę?
Pieniądz nigdy nie ginie i tworzy zawsze jakiś popyt, w 1 przypadku będzie to nowy popyt na samochody, luksusowe jachty, w budownictwie, czy na strzyżenie psów. Wcześniej jeszcze, do produkcji maszyn automatyzujących ludzką pracę też potrzebni są pracownicy, inżynierowie, serwisanci itp.
Gdy przedsiębiorca zainwestuje w nowe produkty (pkt 2), to być może będzie potrzebował nowych pracowników, czyli być może nawet nikogo nie zwolni.
Automatyzacja pozwala w końcu na obniżenie ceny końcowej produktu (pkt 3), co powinno zwiększyć popyt i zrekompensować mniejszy przychód być może nawet z nawiązką (większy zysk). Większy popyt może też wynikać (nie zawsze niestety) z lepszej jakości produktu, który teraz wytwarzany będzie maszynowo. Co najważniejsze, mniejsza cena produktu w sklepach oznacza, że konsumenci wydadzą teraz na ich zakup mniej pieniędzy, czyli zostaną im pieniądze na zakup innych produktów. Te inne produkty oznaczają nowy popyt, czyli więcej miejsc pracy, które mogą zająć pracownicy zwolnieni m.in. w wyniku automatyzacji. Ponadto, niektóre rodzaje produktów, np. komputery, są narzędziem pracy, co przy spadającej cenie pozwoli na zastosowanie ich w nowych obszarach, co jeszcze bardziej obniży koszty wytwarzania innych towarów i usług. Zainteresowanych lepszym poznaniem powyższej argumentacji zachęcam do poczytania Henry'ego Hazlitta.

Utracony dobrobyt = utracone miejsca pracy

Trudno jest sobie wyobrazić wszystkie czynniki wpływające na powstawanie nowych miejsc pracy za sprawą wspaniałej rzeczy, jaką jest automatyzacja ludzkiej pracy i postęp technologiczny. Jako ludzie ciągle staramy się pracować tak, aby wytworzyć jak najwięcej, jak najmniejszym wysiłkiem pracy. I tylko dzięki temu rośnie nasz dobrobyt. W zdrowej gospodarce wszystkie firmy kierują się zatem zasadą jak najmniejszych kosztów, czyli zasadą "im mniej pracy, tym lepiej". Wtedy jest więcej czasu, energii i środków na inną pracę, która stworzy nowe dobra.
Gdy nie pozwolimy temu procesowi działać swobodnie, to nasz dobrobyt nie osiągnie poziomu, który mógłby osiągnąć w innych, lepszych warunkach. Ten utracony dobrobyt jest miarą tego, co mogliby tworzyć ci, co teraz nie pracują. Jest miarą tych przedsięwzięć, które mogłyby być podjęte przez przedsiębiorców.

Mało tego, żeby zwiększał się nasz dobrobyt nie trzeba wcale sztucznie pobudzać popytu poprzez ciągłą kreację pieniądza (inflacja 2%), gdyż naturalnym i w zasadzie korzystnym zjawiskiem w gospodarce jest spadek cen, czyli ciągła deflacja. Ale to jest już zagadnienie na oddzielny temat.

Wymiana, czyli relacja podaż-podaż

Wydawałoby się, że skoro wszyscy chcemy dostarczyć na rynek jak najwięcej dóbr, aby jak najwięcej dóbr z tego rynku poprzez wymianę uzyskać, to bezrobocia być nie powinno. Co zatem sprawia, że bezrobocie jest i do tego skala tego zjawiska jest dość wysoka?

Z faktu, że chcemy mieć dużo dóbr nie wynika wcale to, że te dobra potrafimy stworzyć. A nawet, jak potrafimy jakieś dobra stworzyć i zaoferować na rynku, to musi to być jeszcze opłacalne, tzn. musimy mieć pewność, że dostaniemy coś w zamian. Mamy tu do czynienia z relacją podaż-podaż, która warunkuje wzrost gospodarki i oczywiście wzrost konsumpcji.

Jeżeli na bezludnej wyspie zamieszka tylko dwóch ludzi i dla poprawy swojego dobrobytu będą chcieli prowadzić gospodarkę wymienną, to warunkiem podjęcia pracy przez jednego, jest podjęcie pracy przez drugiego człowieka. Jeżeli jeden przestanie pracować lub gdy efekt jego nawet ciężkiej pracy będzie bezużyteczny, to drugi przestanie wykonywać pracę i jakieś dobra w ogóle nie powstaną. Nie dojdzie do wymiany, gdyż nie zaistnieje obustronna podaż dóbr.
Gdy mamy natomiast do czynienia z milionami ludzi, to co się stanie, gdy część z nich ot tak przestanie pracować lub wyjedzie z kraju albo zacznie wykonywać bezużyteczną pracę? Czy cześć innych ludzi również przestanie pracować i powstanie bezrobocie? Niekoniecznie. Wymiana dóbr nadal będzie miała miejsce, ale pomiędzy tymi ludźmi, którzy nadal pracują. Dóbr będzie co prawda mniej, ale mniej będzie też uczestników ich podziału. Problem powstanie natomiast wtedy, gdy cała ta grupa osób, która nie pracuje lub pracuje bezproduktywnie, będzie partycypować w podziale powstających dóbr i gdy będzie to udział znaczący.

Wymiana niezrównoważona, czyli relacja podaż-konsumpcja

Cechą charakterystyczną państw rozwiniętych jest system gwarantowania przez państwo każdemu obywatelowi prawa udziału w podziale dóbr niezależnie od tego, ile kto się przyłożył do powstania jakichkolwiek dóbr. Chodzi tu m.in. o takie dobra, jak  pomoc socjalna, emerytury, darmowy dostęp do ochrony zdrowia, czy edukacji. Są to dobra, które miło brzmią dla naszego ucha i każdy chciałby mieć ich jak najwięcej, a przynajmniej jakieś bezpieczne minimum dla pewnego życiowego komfortu. Aby to wszystko mieć, nie trzeba się specjalnie napracować. Wystarczy wrzucić do urny odpowiednią kartkę, a o resztę zatroszczy się Urząd Skarbowy, ZUS, czy w ostateczności Narodowy Bank Polski, który w razie czego zawsze może wyemitować obligacje i pożyczyć trochę zagranicznej waluty (co robi zresztą cały czas i nawet się tym chwali). Musimy mieć jednak świadomość tego, że to wszystko ma swoją granicę, po przekroczeniu której zaczyna powstawać bezrobocie. Po prostu zbyt dużo ludzi zaczyna pracować na innych ludzi. Również zadłużanie się państwa ma swoje granice, gdyż przy określonej wielkości całego długu publicznego, poważnym ciężarem staje się jego obsługa, czyli bieżące spłacanie odsetek, co zmusza nas (podatników) do pracy dodatkowo na rzecz zagranicznych wierzycieli.

Polityk, który ludziom przedstawi to w taki właśnie sposób raczej od razu straci poparcie.

Ale polityka nadmiernej redystrybucji dochodu narodowego nie jest jedyną przyczyną bezrobocia z tytułu niezrównoważonej wymiany dóbr, czyli takiej wymiany, gdzie ktoś musi pracować i wytworzyć na rynek jakieś dobra, a ktoś z tego rynku (za pośrednictwem pieniądza) tylko jakieś dobra odbiera (wszyscy konsumujemy jakieś dobra, ale tylko część z nas je tworzy). Tą kolejną przyczyną jest praca bezproduktywna, czyli taka praca, która nie tworzy żadnych dóbr, ale za jej wykonanie otrzymuje się pieniądze. Na pracę bezproduktywną mówi się również, że jest to praca jałowa.

Gdzie występuje praca bezproduktywna?

Pierwszy rodzaj pracy bezproduktywnej wynika z istnienia nadmiaru regulacji i różnych obowiązków dodatkowych. Jakieś regulacje w gospodarce są oczywiście potrzebne a nawet niezbędne, ale ich nadmiar może działać paraliżująco, szczególnie na małe firmy i co gorsza na te, które dopiero zaczynają działalność. Praktycznie wszystkie firmy produkcyjne i większość handlowych obarczone są różnymi branżowymi przepisami produktowymi, co polega głównie na konieczności prowadzenia żmudnych ewidencji i sprawozdań, choćby np. do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Niestety, zwykle nijak się to ma do poprawy czegokolwiek w naszej rzeczywistości.

Przedsiębiorca jest zmuszony zatrudnić dodatkowego pracownika (nowe miejsce pracy) lub przekazać te sprawy firmie zewnętrznej (kolejne miejsca pracy). Potem wszystko to obrabiane jest przez urzędników (też miejsca pracy) i jeszcze innych urzędników, którzy to kontrolują. Zapewne będzie to wymagało jakiegoś systemu informatycznego, co da zatrudnienie jakimś zdolnym inżynierom.
Co z tego jednak, skoro wszystkie powstałe w ten sposób miejsca pracy nie tworzą żadnych dóbr. Wykonawcy tej pracy otrzymali pensje, za które nabyli jakieś dobra na rynku, ale sami żadnych dóbr do tego rynku nie wnieśli. Ich produktem finalnym są tylko informacje zapisane na tonach papieru i na dyskach twardych, informacje, których wartości w żadnym wypadku nie można porównać w wartością dóbr nabytych poprzez wypracowane w ten sposób pensje.

Wyobraźmy sobie teraz nową sytuację, gdzie zachowujemy pensje płacone za bezproduktywną pracę, ale nie wymagamy wykonywania już tej pracy. Przedsiębiorca dalej płaci "jałowe" pensje swoim czy zewnętrznym pracownikom. Podatnicy dalej płacą "jałowe" podatki na niepotrzebnych urzędników, od których wymaga się teraz co najwyżej tylko picia kawy lub herbaty. Informatycy wspomniani wcześniej, wytwórcy mebli biurowych itp. biorą "jałowe" pensje za nic nie robienie. Czy nasz ogólny dobrobyt się od tego zmniejszy? Raczej nie. Wszystko pozostaje po staremu, gdyż w poprzedniej sytuacji żaden dobrobyt też przecież nie powstał. Wymiana dóbr jest nadal niezrównoważona, jedni tworzą faktyczne dobra i nabywają na rynku inne dobra, a drudzy tylko nabywają dobra.

Efekt będzie tego taki, że w zupełnie innym miejscu zniknie dużo więcej miejsc pracy i to pracy produktywnej. Jeżeli ilość dóbr rośnie wolniej (wzrost gospodarczy) w stosunku do ilości chętnych do ich podziału, to przedsiębiorcy zaczynają hamować. Prowadzenie biznesu staje się po prostu mniej opłacalne. Dodatkowo większa złożoność prowadzenia biznesu z uwagi na uwarunkowania ustawowe sprawia, że do powstania wielu biznesów nawet nie dochodzi.

Pieniądze publiczne

Kolejnym przykładem pracy bezproduktywnej jest praca wielu firm prywatnych podczepionych pod publiczne pieniądze. Podarujmy już sobie tutaj całą otoczkę różnych instytucji publicznych zatrudniających pokaźne ilości urzędników w kraju i w instytucjach unijnych, a także masę firm doradczych specjalizujących się w pośrednictwie i w "załatwianiu" środków unijnych. Skupmy się na samej zasadności istnienia takich mechanizmów w gospodarce. Czy wyciąganie pieniędzy z gospodarki po to, aby wróciły one  z powrotem w formie różnych szlachetnych inwestycji stworzy w sumie więcej dóbr, niż gdyby tej zabawy w ogóle nie było? Czy to się w ogóle opłaca?

Cała propaganda medialno-polityczna jest nastawiona właśnie na to, żeby przekonać nas do tego, że jest to opłacalne. Niewątpliwie jest to opłacalne dla polityków, dla całego aparatu administracyjnego państwa oraz dla tej części wielkiego biznesu, która zamiast na wolnym ryku, szuka źródeł swojego sukcesu w dobrych układach z politykami. Tymczasem, gdyby te pieniądze zostały na rynku, to rynek by je jakoś zagospodarował, a najlepszą weryfikacją prawidłowości tego zagospodarowania byłyby decyzje zakupowe konsumentów. Takie działania państwa, jak np. wspieranie innowacyjności gospodarki jest tylko laniem wody, aby uzasadnić sens istnienia zupełnie zbędnych urzędów i dać możliwość kręcenia lodów przez grupy cwaniaków. O tym, co jest innowacyjne, a co nie jest, nie powinni decydować urzędnicy, ale rynek, czyli konsumenci, wyłącznie na ryzyko przedsiębiorcy lub prywatnych banków. Nie dziwmy się potem, że spada nam innowacyjność gospodarki pomimo większych nakładów na ten cel ze strony państwa.

Wolny rynek

Wolny rynek jednak wg wielu ekspertów nie działa, tak jakbyśmy tego chcieli. Dlatego państwo ciągle go usprawnia, co sprowadza się do tego, że go ogranicza, rozbudowuje swoje struktury biurokratyczne i tworzy coraz to wymyślne regulacje. W Polsce dzieje się tak praktycznie od początku trwania obecnego systemu, czyli od momentu dokonania resetu systemu prawnego powstałego w PRL-u. W tamtym systemie nie było bezrobocia, gdyż każdy pracę miał po prostu zagwarantowaną. Pomimo tego, jakiegoś oszałamiającego dobrobytu z tej pracy za bardzo nie mogliśmy wypracować. Chociaż wszyscy pracowali, urzędników było dużo mniej, to nie było wolnego rynku, czyli mechanizmu, który by weryfikował sens tej pracy. Dzisiaj, po latach "usprawniania" wolnego rynku, można powiedzieć, że też już go nie ma. Nie dlatego, że został konstytucyjnie jakoś zakazany, ale dlatego że został zanadto skrępowany, a skrępowanie jest zaprzeczeniem wolności.

Wg mnie doszliśmy już do takiego etapu, że należałoby zrobić kolejny reset, czyli zlikwidować większość narosłego ustawodawstwa i znacząco ograniczyć rolę państwa w życiu gospodarczym. Bezrobocie jest tylko efektem ubocznym istniejących patologii. Co do umiłowanej tak przez wielu polityków Unii Europejskiej, to należałoby ją sprowadzić do zwykłej strefy wolnego handlu, w której ludzie mogliby swobodnie sobie wszystko produkować i swobodnie się tym wszystkim wymieniać. Bogactwo nie bierze się z dotacji, ale z pracy i tylko z pracy produktywnej.

Podsumowanie

Starałem się w tym artykule dojść do sedna problemu będącego główną przyczyną bezrobocia, a inne przyczyny są raczej przyczynami pochodnymi. Z uwagi na złożoność problemu opisanie wszystkich tych przyczyn nie jest możliwe do zrobienia w jednym blogowym wpisie, dlatego będę do nich wracał w kolejnych wpisach.
Mówiąc ogólnie, przyczyny bezrobocia wynikają nie z tego, że nasze rządy nie wykazują wystarczającej aktywności w jakimś obszarze, ale z tego, że wykazują zbyt dużą aktywność wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe. Ta aktywność oznacza jednak więcej pracy, pracy głównie bezproduktywnej, co w gospodarce wymiennej oznacza powstanie zjawiska bezrobocia, a także innych problemów społecznych, z którymi żaden rząd nie jest w stanie sobie poradzić.

7 thoughts on “Co jest przyczyną bezrobocia?

  1. Piękna teoria lecz z praktyką niema nic wspólnego ponieważ przeczytając cześć

    Tej strony człowiekowi aż się nóż w kieszeni się otwiera . Proszę powiedzieć kto ma

    te stanowiska pracy tworzyć gdzie są pieniądze które przepadają przeznaczone na walkę z bezrobociem  ten kowalski który od kilku  miesięcy nie otrzymał wynagrodzenia ponieważ prezes jak wyżej napisane potrzebował nowego auta

    dla swojej paniusi lub pojechał na wczasy i zapomniał że ma wobec kogoś

    zobowiązania . A ci którzy żądzą tym krajem to z tym nic nie robią  bo mogą sobie l swojemu biznesowi zaszkodzić  na siebie bat ukręcić .Obecnie jest karany nie przestępca lecz uczciwy obywatel . A dlaczego tak się dzieje to doskonale wiemy

    , w jakim celu weszliśmy do unii europejskiej, bo nasz przemysł i rolnictwo zagrażało pierwszej piętnastce gdyż była za zdrowa żywność przemysł szedł dość dobrze

    naukowców mieliśmy nie mało którzy na całym świecie są słynni. Lecz zniszczyć Polskę a tym bardziej Polaków którzy od wieków byliśmy pod zaborem na przemian wschód następnie zachód nie trzeba wojny by zniewolić Polaka ,zabrać sens życia obłożyć podatkami kredyty podnieść do maximum by drobna wytwórczość nie miała prawa istnienia . Dlaczego w Niemczech można otrzymać od 3 % kredyty na auta mieszkania maszyny a nasze kredyty są 10 krotnie wyższe. Mówi się że w Polsce

    są niskie ceny artykułów porównując emeryturę niemieckiego rolnika który otrzymuje ok. 700 euro a polski rolnik 700 zł gdzie w Niemczech za benzynę płaci się ok.

    1,4 euro = ok. 500 l bęzyny  a w Polsce 5,3 zł=130 l bęzyny

    a to jest podstawowy produkt na którym opieraj się cała produkcja w każdym przemyśle . Tych przykładów można mnożyć bez końca jeden po drugim , nie znam produktu który by jednostkowo przewyższał polski produkt a jakościowo patrząc na artykuły spożywcza jeszcze u nas są dużo lepsze i smaczniejsze dopóki nie wejdzie produkt modyfikowany dopiero zaczną się choroby i większa otyłość a z tej drogi już się nie wróci.  Także apeluję do naszego pseudo rządu by zastanowili się co robią

    ponieważ i wasze pokolenie tu żyje i będzie żyło .Wczesniej czy pużniej poniesiecie tego konsekfęcie od narodu.    

  2. Szanowna Pani,

    kto ma te stanowiska pracy tworzyć gdzie są pieniądze które przepadają przeznaczone na walkę z bezrobociem?

    Na pewno to nie rząd jest od tworzenia miejsc pracy, tylko przedsiębiorcy. Rząd natomiast powinien przestać tworzyć tyle ustaw, a właściwie powinien anulować przynajmniej 80% wprowadzonych regulacji, gdyż im więcej regulacji, tym gorzej dla przedsiębiorców i mniej miejsc pracy. Bezrobocia nie likwiduje się pieniędzmi, co staram się wszędzie wyjaśnić, a wszelkie pieniądze wydawane na ten cel, to pieniądze wyrzucone w błoto.

    1.  

      Uzasadnianie sytuacji niską produktywnością i brakiem przedsiębiorczości to jest ignotum per ignotum.

      To nie homo sovieticus jest sprawcą, ale forsowna transformacja, którą można naciągnąć niczym przykrótką kołdrę do nieodległej przeszłości: wolność wymaga poświęceń, uskuteczniana poprzez wpajanie kompleksu niższości.

      Stąd jakiejkolwiek wspólnotowości brak: również w czarnej czy w szarej strefie: bo jak tu ufać sąsiadowi, skoro jest kołtun i zaścianek – z takim interes to wariackie papiery, to się udać nie może. 

      A samodzielnie? Tak, można, jeśli jest dość kapitału, żeby otworzyć spółkę w Luksemburgu i zapłacić za prowadzenie ksiąg, bo tutaj fiskus może wszystko, nawet jeśli dostanie równowartość płacy mininalnej netto w formie ryczałtu, zabierze dochodowy, a na końcu od towarów i usług, za które jeszcze nikt nie zapłacił. 

      W takim razie zatrudnij się, dostań klin podatkowy na poziomie 39%, z których nigdy nie zobaczysz ułamka. A ten, dla którego pracujesz zrobi wszystko co w jego mocy, żeby nie oddać więcej, a swoje bogactwo będzie dysponować z zyskiem dla Dr. Ing. h. c. F. Porsche AG.

      Jakiekolwiek dalsze analizy ekonomiczne będą miały sens nie szybciej, niż kiedy wielkie kwantyfikatory przestaną być tak banalnie jednoznaczne. To, że teraz są uskuteczniane wynika z natury metodycznej: tu nie ma formalnie poprawnego przeprowadzania dowodu, nie ma współczynników siły korelacji. W efekcie uzasadnia się jeden poziom przyczynowy wyższym, bo czyż przyrost biurokracji, militaryzacja policji to nie jest wyłącznie pokłosie gigantycznego opodatkowania? Aparat redystybucji wymaga utrzymywania zastępów. Zarówno ze względu na funkcję redystrybuowania tj. pracę do wykonania, ale też po to by powiększać sektor redystybucji – jego uposażenie, znaczenie, potencjał.

      Powyżej jest jedynie relacja, wymiar ocenny wymaga kompetencji z dziedziny filozofii, o które nie podejrzewam tej publikacji.

      1. Uzasadnianie sytuacji niską produktywnością i brakiem przedsiębiorczości to jest ignotum per ignotum.

        Niska produktywność dotyczy nas jak całego społeczeństwa. Może i jesteśmy pracowici (przynajmniej ci, co pracują), ale stopień przełożenia tej pracy na powstający dobrobyt jest moim zdaniem zbyt niski, gdyż spora grupa pracujących ludzi pracuje zupełnie bezproduktywnie. W społeczeństwie produktywnym większą popularnością cieszy zawód np. inżyniera, a nie np. prawnika.

        Mamy w Polsce wystarczającą ilość ludzi produktywnych (potencjał) i spokojnie mogliby oni stworzyć małe i wielkie biznesy, które dały by pracę i jeszcze zabrakło by rąk do pracy, ale są oni zbyt ograniczani przez państwo, które za bardzo ingeruje w rynek i tworzy masę niepotrzebnych przepisów. Do tego dochodzą podatki, ale nawet nie podatki płacone przez przedsiębiorców, tylko podatki płacone przez resztę społeczeństwa, konsumentów.

  3. Szanowny panie Adamie zgadzam się z panem iż rząd nie tworzy miejsc pracy lecz te nieszczęsne ustawy które niszczą nasz przemysł  i drobnowytwurczosć swoimi idiotycznymi ustawami tak jak wyżej porównałem ceny produktów w Niemczech i w Polsce tak obecnie chcę panu powiedzieć że to wszystko jest powiązane ze sobą   

    Wszystkie ustawy nie idą od robotnika tylko z góry od elity sami ustalają wysokość oprocętowania kredytów , wysokości składek w ZUSie  , wysokości stopy podatkowej . Proszę mi powiedzieć ile razy pan odprowadza podatek i w czym.

    Jeżeli  chodzi o mnie to od każdego dochodu jak również w  każdym zakupionym najmniejszym produkcie za każdą operacje bankową najmniejszy ruch , wkażdym ztych operacji jest płacony podatek pod postacią różnych nazw .Nie sklep nie bank nie zakład to odprowadza lecz my to odprowadzamy wiem że prawie wszędzie to jest lecz nie w tym stopniu jak napisałem wyżej na temat stopy oprocętowania kredytów gdyby ten kredyt wynosił 1/3 obecnego to banki wraz miałyby większe zyski jak obecnie zacząłby się ruch w interesie ktoś by kupował inny produkował przy większym zatrudnieniu byłby większy obrót ludzie by brali bardziej kredyty tylko na uczciwych warunkach a nie oszustwie które jest obecnie paragraf pod paragrafem poukrywane koszty suma sumsrum biorąc kredyt musisz wynająć prawnika by ci przetłumaczył umowę języka polskiego na język polski jeżeli oczywiście jest to uczciwy doradca to wskaż e nam gdzie są pułapki innym wypadku ominie to co powinien powiedzieć. Także szkoda dalej się rozpisywać ponieważ nic to nie da .

    Gdyby był rząd polski to by o Polaka dbał , mądrą młodzież u nas wyuczoną nie wypuściłby z kraju by nasza przyszłość podcierała komuś du….za marne pieniądze  Obecnie w kraju już brakuje fachowców z praktyką a uważam ze rząd nie jest nasz należy do unii europejskiej i do ich przewudców  . Dlaczego kanclerz Niemiec myśli o swoim narodzie tam niema tej biurokracji ,pieniądze przyznane z góry dochodzą DO celu prawie w całości a nie jak u nas końcówki i kraj mimo przegranej wojny ,

    Ich stopa życiowa jest wielokrotnie wyższa .My  z tym systemem cofamy się do krajów trzeciego świata rośnie bieda ubóstwo i zniewolenie człowieka  

    Dopóki to nie zrozumie rząd i ludzie, którzy twierdzą że nic nie zmienią biorąc udział w wyborach i w rozmowach między sobą , nie trzeba być zastraszonym

    I siedzieć za piecem z tulonymi uszami a pużniej narzekać . Jesteśmy narodem katolickim gdzie popieramy niewiadomo kogo .

         Z poważaniem krys

  4. Ładny teoretyczny wykład w którym jest wiele naiwnych założeń – upraszczając rząd jest głupi i zły zaś przedsiębiorca mądry, szlachetny i dobry – doświadczenie pokazuje że  przynajmniej ta druga część jest bardzo często nieprawdziwa.

    Przedsiębiorcy oszukują, tworzą kartele, mają tysiące sposobów na oszukiwanie konsumentów i niszczenie konkurencji.

    Ten zły i niszczący rząd powoduje że nie musisz się zastanawiać idąc po ser do delikatesów czy nie zawiera on jakiś związków kadmu od których dostaniesz raka za 3 lata

    1. Ale przedsiębiorcy nie są przyczyną bezrobocia, tylko podobnie jak bezrobotni są ofiarami działania państwa, nawet jeśli te działania mają dobre intencje.

      Kartele tworzą głownie duże firmy, często wykorzystując do tego właśnie państwo poprzez lobbowanie ustaw, czy zwykłą korupcję i kupowanie polityków (dlatego politycy czymś innym kupują głosy wyborcze).

      Naprawdę myślisz, że bez nadzoru państwowego szanująca się firma może sprzedać klientowi coś co mu zaszkodzi, przynajmniej bez poinformowania go o tym? Na wolnym rynku taka firma szybko zniknie, a właściciel może pójść do więzienia. Natomiast to, że musimy kupować szkodliwe żarówki zawierające rtęć zamiast wolframowych zawdzięczamy nikomu innemu jak tylko państwu.

      Ja nie jestem przeciwnikiem państwa i regulacji prawnych, ale jestem przeciwnikiem zbyt rozrośniętego państwa i nadmiaru regulacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *