Dzisiaj z okazji konfiskaty części pieniędzy OFE na rzecz ZUS nasz minister finansów na konferencji prasowej ogłosił, że "w ostatecznym rozrachunku państwo jest gwarantem zabezpieczenia emerytalnego". Oznacza to innymi słowy, że gdyby nie ten ratunkowy transfer pieniędzy z OFE, to państwo by takim gwarantem być nie mogło. Rzeczywiście, dzisiaj państwo jest jeszcze gwarantem bieżących emerytur, ale za kilka lat już nim być nie musi, a likwidując częściowo OFE pozbawia tym samym przyszłych emerytów zapasowego zabezpieczenia, jakim mogłyby być OFE. Akurat zbliżają się wybory, więc rząd ma przynajmniej spokój, a większość "ludu" i tak nie rozeznaje się za bardzo w tych zawiłościach finansów państwa. Ważne żeby emeryturka wpływała dalej na konto.
Faktem jest, że OFE, nawet w swoich optymistycznych założeniach nie był jakimś istotnym zabezpieczeniem na przyszłość, więc można powiedzieć, że nie ma nad czym płakać. Zawsze to jednak jakaś alternatywa dla niepewnego ZUS-u, który bazuje na bieżących składkach emerytalnych no i jak się okazuje również na tym, co komu rząd coś podprowadzi. Chodzi też o zasadę. Być może kiedyś następnym celem będą nasze lokaty bankowe, tzn. ich konwersja na np. "gwarantowane" zabezpieczenia emerytalne. W końcu rząd może wszystko, co właśnie udowodnił (innym tego dowodem jest podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat).
OFE był za to z pewnością dobrym zabezpieczeniem dla tych, którzy nim zarządzali (i nadal zarządzają) i najprawdopodobniej taki był główny cel jego utworzenia, skoro wielkość pobieranych prowizji nie zależała nawet od wypracowanego zysku. Po prostu pewnej cwanej grupie interesów (tak gorliwie bronionej przez prof. Leszka Balcerowicza) pozwolono na łatwy i pewny zarobek za pełną aprobatą państwa. Niestety inna grupa interesów reprezentowana przez byłego ministra Rostkowskiego i jego politycznych mocodawców uznała, że są bardziej priorytetowe cele. Problemy z wypłacalnością emerytur i w ogóle problemy budżetowe tuż przed wyborami mogłyby nieźle zamieszać na naszej scenie politycznej i nie daj Boże cały ten cudowny układ interesów mógłby jeszcze lec w gruzach.
Minister Mateusz Szczurek zwrócił również uwagę na to, że taka operacja przesunięcia środków do ZUS jest dobrym rozwiązaniem w czasie bessy a dodatkowo wycena przesuwanych do ZUS aktywów OFE jest korzystniejsza dla emerytów niż, gdyby te środki pozostały dalej w OFE ("ryzyko złej daty"). Rzeczywiście jest to jakiś argument. Mamy bessę i nic nie wskazuje na to, żeby miała się niedługo skończyć, skoro przyczyny, które ją wywołały nie zniknęły a dodatkowo społeczeństwo się coraz bardziej starzeje. A nawet w okresie hossy nie jest powiedziane, że OFE przyniesie jakiś znaczący zysk. Chociaż są to fundusze "Otwarte" szerokim frontem dla płatników składek, to są zamknięte jeżeli chodzi o możliwości swobodnego inwestowania.
OFE nie zostało zaprojektowane w taki sposób, aby maksymalizować nasze emerytury, ale w taki sposób, aby przede wszystkim zaspokoić interesy określonych grup interesów, potem interesy budżetu państwa (większość aktywów OFE, to obligacje oraz bony skarbowe) i na końcu być może interesy emerytów. Może jednak dobrze, że są likwidowane?
Całe to zamieszanie z OFE świadczy jednak o tym, że w naszych finansach publicznych dzieje się bardzo źle, a działania rządu ograniczają się do odsuwania wszystkiego na później. Takie są niestety konsekwencje demokracji, w której państwu powierzamy do dyspozycji zbyt dużo naszych pieniędzy i przyznajemy państwu zbyt dużo kompetencji. Zawsze odbywa się to kosztem naszej wolności, na której niestety coraz większej części społeczeństwa coraz mniej zaczyna zależeć. Oby ten trend się szybko odwrócił.
2 thoughts on “Likwidacja OFE a gwarancja emerytury, ale na jak długo?”
Czy nas – jako kraj – było stać z ekonomicznego punktu widzenia na OFE, kiedy je tworzono kilkanaście lat temu?
Link do opinii prof. Oręziak z 2013 r.:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,14724933,Obroncy_OFE___bronia_dlugu_jawnego_i_strasza_ZUS_em.html
Poproszę o komentarz.
Gdyby składki OFE nie zawierały się w ZUS, czyli gdyby były czymś dodatkowym w stosunku do normalnych składek ZUS, to pewnie niewiele ludzi by wybrało OFE. A chodziło przecież o to, żeby był dodatkowy filar no i też o to, a może nawet głównie o to, aby „ktoś” na tym zarobił (zarządzający OFE). Twórcy systemu emerytalnego się przeliczyli i wyszło na to, że ZUS nie jest w stanie się samobilansować i musi się posiłkować innymi wpływami, z podatków. Błąd systemu polegał na tym, że stworzono coś, na co z góry wiadomo było, że nie będzie nas stać, a demografia jeszcze to pogłębiła. Jest to typowe zjawisko w systemie demokratycznym, gdzie myśli się zwykle krótkoterminowo.
Tak, byliśmy na pewno za biedni na taki system emerytalny, gdyż każdy socjalizm przecież kosztuje. Trzeba było od razu na początku jeszcze bardziej zliberalizować w miarę liberalną jeszcze gospodarkę po ustawach Wilczka (1988-1989), aby zwiększyć rozwój gospodarczy i akumulację kapitału, a nie fundować sobie państwo opiekuńcze i rozdętą administrację państwową. Dodatkowo, wpływy z prywatyzacji powinny w większości iść na fundusze emerytalne, co swego czasu postulowała tylko UPR, a nie na bieżące wydatki budżetowe. Gdybyśmy wtedy poszli inną drogą, to dzisiaj mielibyśmy większą gospodarkę, czyli więcej dóbr do podziału i utrzymanie emerytów nie byłoby tak bolesne i ograniczające dalszy rozwój. Swoboda bogacenia się i niskie podatki, to duża akumulacja kapitału. Mielibyśmy wtedy po kilku, kilkunastu latach własne, głównie polskie aktywa (prywatne), a nie zagraniczne.