Jeśli zadajemy komuś pytanie, czy jesteś za czy przeciw Unii Europejskiej, to musimy wziąć pod uwagę fakt, że ludzie mają odmienne wyobrażenie o tym, czym faktycznie jest Unia Europejska, do czego zmierza i do czego powinna zmierzać ostatecznie.
Różnie rozumiane jest też pojęcie „integracji państw„. Dla jednych oznacza to utworzenie docelowo jednego państwa poprzez likwidację lub znaczące ograniczenie istniejących państwowości, a dla innych, integracja jest tylko zniesieniem pewnych barier między suwerennymi państwami i zarazem pogłębieniem współpracy.
Niniejszy artykuł jest próbą uzasadnienia tezy, że Unia jest dobrą ideą, ale jako Unia samodzielnych państw narodowych, a nie jako „superpaństwo”.
Dobrą analogią do źle pojętej integracji państw jest pomysł polegający na integracji naszych gospodarstw domowych. Czy byłoby fajnie, gdybyśmy znieśli granice dzielące poszczególne mieszkania znajdujące się dajmy na to w jednym bloku mieszkalnym? Każdy mógłby skorzystać z telewizora, lodówki czy pralki sąsiada, ale musiałby również udostępnić wszystkie swoje zasoby. O wszystkim decydowalibyśmy demokratycznie, co oznacza, że mielibyśmy na wszystko wpływ, np. na kolor ścian w mieszkaniu sąsiada, czy na zasadność zakupu zmywarki, a pieniądze na większość tego wszystkiego pochodziłyby ze wspólnego budżetu, łącznie z rozbudowanym systemem dopłat na wydatki osobiste. Czy taka integracja zapewnia większy komfort i brak konfliktów międzysąsiedzkich?
Pokój w Europie
Jednym z głównych argumentów zwolenników totalnej integracji europejskiej jest to, że jedno „superpaństwo” będzie gwarantem pokoju, co ma szczególne znaczenie dla Europy dotkniętej dwiema wojnami światowymi XX wieku. Zdaniem zwolenników unii totalnej, brak konfliktów zbrojnych po II Wojnie Światowej zawdzięczamy bowiem powstaniu Wspólnot Europejskich, które są zaczątkiem Unii Europejskiej.
Błędność powyższego rozumowania polega na tym, że Wspólnoty Europejskie były unią niezależnych państw, które postanowiły poprawić swój rozwój przede wszystkim poprzez zniesienie barier handlowych, czyli poprzez stworzenie strefy wolnego handlu. Chociaż w tych czasach powstawały różne wizje jednoczenia Europy (czytaj dalej), to Wspólnoty Europejskie (później EWG) nie były ani taką unią, jaką mamy obecnie, ani tym bardziej taką, do jakiej zmierzamy i właśnie dlatego nie mieliśmy w Zachodniej Europie konfliktów zbrojnych.
W latach 90-tych mieliśmy natomiast kilka poważnych konfliktów zbrojnych na Bałkanach (z przykładami ludobójstwa), a mianowicie w krajach powstałych po rozpadzie Jugosławii, czyli. państwa powstałego kilkadziesiąt lat wcześniej na bazie idei integracji kilku narodów bałkańskich. Przyczyną tych wojen, była integracja polegająca na utworzenie jednego państwa, co dowodzi temu, że superpaństwo nie gwarantuje pokoju.
Rozwój gospodarczy
Europa rozwijała się gospodarczo najlepiej wtedy, gdy była Europą ojczyzn. Doszła do stanu wysokiego dobrobytu, z czego możemy być dumni, ale rozwój ten uległ znaczącemu spowolnieniu jakoś tak w tym samym czasie, gdy powstawała Unia Europejska. Udział Europy w światowym PKB stale maleje, głównie ze względu na dużo lepszy rozwój krajów Azji.
Również Polska rozwijała się wbrew pozorom szybciej przed wejściem do Unii, o czym świadczą twarde dane statystyczne:
- wzrost PKB o 46,2% w ciągu 9 lat przed wejściem do UE,
- wzrost PKB o 38,8% w ciągu 9 lat po wejściu do UE.
Przy analizie powyższego bilansu, oprócz czynników niekorzystnych, należy pamiętać o czynnikach jak najbardziej korzystnych wynikających z obecności Polski we wspólnym rynku europejskim, tj. w strefie wolnego handlu. Szerszy obszar swobodnej wymiany dóbr z reguły daje większe możliwości rozwoju biznesu wszystkim uczestnikom takiego rynku. Pojawiły się jednak pewne czynniki ujemne, które przeważyły nad tymi korzyściami.
Trudno nie zauważyć, że Unia Europejska jest tworem bardzo zbiurokratyzowanym, w dużej mierze za sprawą centralnie narzucanych regulacji. Nie chodzi już nawet o liczbę urzędów, ale o liczbę przepisów, które ograniczają swobodne działanie i wymuszają w gospodarce wykonywanie pracy jałowej. Wszystko to sprawia, że pomimo wysokiej w obecnych czasach produktywności czynników produkcji, produktywność społeczeństwa jest niższa.
Jeśli szukamy poprawy sytuacji gospodarczej w Europie, to trzeba po prostu wrócić do formuły typu EWG.
Równi i równiejsi
Narzucane reguły gry sprzyjają w wielu przypadkach interesom tylko wybranych państw, co przeczy idei wolnego handlu. Świadczy o tym np. dyrektywa o pracownikach delegowanych, która znacząco uderza w polską branżę transportową.
Innym przykładem jest reguła limitu deficytu budżetowego do 3% PKB, która ma chronić państwa członkowskie przed nadmiernym zadłużaniem się, co można uznać za słuszne. Jednak takie państwa jak Francja czy Włochy od dawna naruszają tę regułę nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji.
Konsekwencje mogą zostać natomiast wyciągnięte względem Polski z tytułu rzekomego naruszania zasady praworządności w związku ze zmianami w ustawie o KRS. Wprowadzone zmiany zwiększają bowiem wpływ władzy wykonawczej i ustawodawczej na wybór sędziów, ale jest to wpływ w stopniu nie większym, niż w innych krajach Unii, w tym w Niemczech. Pomimo tego, zmiany te uznawane są za niepraworządne. Rodzi to uzasadnione przeświadczenie, że „centrala” w Brukseli szuka pretekstu i robi wszystko, aby w Polsce była taka władza, która sprzyja interesom „centrali”. Są to głównie interesy gospodarcze, ale nie tylko, co jest opisane w dalszej części.
Rola granic
Granica jest tylko linią wydzielającą pewne terytorium, na którym ludzie chcą żyć wg swoich reguł. Po jednej stronie linii obowiązuje jedno prawo, a po drugiej stronie, inne prawo. Nie oznacza to jednak, że przekraczanie takiej linii musi być zawsze zakazane dla mieszkańców innych terytoriów. Chodzi tylko o to, aby każdy, kto znajdzie się na danym terytorium przestrzegał ustanowionego tam prawa. Idea Europy kompletnie bez granic jest błędna, ponieważ zakłada narzucenie wszędzie jednolitego prawa. Istnieją oczywiście obszary, gdzie ujednolicanie praw może być dobre, ale są obszary, gdzie będzie to złym rozwiązaniem i nie uchroni przed konfliktami, a wręcz je stworzy.
Wbrew pozorom, granice służą do tego, żeby właśnie rozwiązywać konflikty między ludźmi. Jeśli rodziny mieszkają w odrębnych domach/mieszkaniach, to dlatego, że chcą żyć po swojemu. Żadnej korzyści nie przyniesie danej rodzinie demokratyczny wpływ na rodzinę w sąsiednim mieszkaniu, gdyż oznacza to również demokratyczny wpływ innych sąsiadów na nasze życie, co rodzi konflikty. Nawet w ramach własnego gniazda domowego tworzymy granice w postaci odrębnych pokoi mieszkalnych, gdyż ciągłe przebywanie wszystkich nawet w dużym, ale jednopokojowym mieszkaniu doprowadziłoby szybko do oczywistych konfliktów, gdy np. jedna osoba chce oglądać serial, druga czytać książkę, a inni słuchać muzyki. Granice są tu zbawieniem.
Nie przeszkadza to jednak wszystkim integrować się poza istniejącymi granicami. Sąsiedzi mogą się integrować przy wspólnym grillu, czy wymieniać wypiekami domowymi albo wspólnie urządzać zieleń lub plac zabaw dla dzieci. Państwa mogą się integrować poprzez wymianę handlową (w tym turystykę), badania naukowe, programy wymiany studentów, czy uzgadnianie sensownych standardów. Nie przeszkadza to również temu, aby w niektórych kwestiach wspólnie dbać o własne, wspólnotowe interesy, w szczególności związane z infrastrukturą komunikacyjną, obronnością czy innymi systemami bezpieczeństwa.
Duży gracz może więcej
Zwolennicy „superpaństwa” często podnoszą skądinąd słuszny argument, że „państwo Europa” będzie mogło ugrać dla całej Europy więcej niż suma tego wszystkiego, co zdołają ugrać wszystkie państwa z osobna. Takie rozwiązanie mogłoby być dobre tylko w takiej sytuacji, gdyby integracja miała dotyczyć mniej więcej tego samego narodu, jak to miało miejsce przy powstawaniu USA czy zjednoczeniu Niemiec w XIX wieku. W przypadku obecnej Europy, taka sytuacja nie występuje.
Posiadając wewnętrzne granice państwowe, Europa rozpatrywana całościowo, może spokojnie budować swoją przewagę gospodarczą. Zniesienie granic nie sprawi przecież, że ta sama całość będzie nagle np. bardziej produktywna. Mało tego, zniesienie suwerenności państw narodowych na rzecz jakiegoś centralnego rządu europejskiego sprawi, że duże narody, przede wszystkim Niemcy i Francja, będą mogły narzucać swoje reguły gry innym narodom, co będzie sprzyjało jednym narodom kosztem innych, a to nieuchronnie musi doprowadzić do konfliktów.
Koncepcje jedności europejskiej
Główna linia podziału pomiędzy zwolennikami integracji europejskiej przebiega między konfederalistami a federalistami, czyli pomiędzy zwolennikami Europy suwerennych państw, tzw. „Europy Ojczyzn”, a wyznawcami koncepcji „superpaństwa” europejskiego będącego federacją państw (tzw. „Stany Zjednoczone Europy”).
Różne wizje zjednoczonej Europy powstały stosunkowo wcześnie, tzn. już kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej. Były to bardzo szlachetne wizje, ale były to tylko wizje, co nie znaczy, że wszystkie musiały być słuszne. Ich twórców uważa się aktualnie za tzw. ojców założycieli Unii Europejskiej. Przynajmniej w tzw. „mainstreamie” i programach szkolnych najczęściej wymienia się tu takie postacie, jak Robert Schuman, Konrad Adenauer, Jean Monnet, czy Charles de Gaulle.
W Polsce, najczęściej wymieniany jest Robert Schuman, któremu poświęcona jest chyba jedyna w Europie tzw. „Parada Schumana”. Zapewne z tego powodu, że Schuman wskazywał na chrześcijańską podstawę kulturową zjednoczonej Europy, co dla Polaków wizję jednoczenia Europy ma czynić bardziej strawną ideowo. Ale czy „chrześcijańska podstawa” rzeczywiście stała się fundamentem obecnej Unii Europejskiej? Jest raczej odwrotnie, chrześcijaństwo jest sukcesywnie rugowane z życia społecznego, przy jednoczesnym zapaleniu zielonego światła dla postępującej islamizacji Europy.
Altiero Spinelli
Wśród wielu innych, niestety mniej znanych w społeczeństwie wizjonerów przyszłej Europy jest Altiero Spinelli i to właśnie jego koncepcja jedności europejskiej wydaje się najbliższa temu, co aktualnie widzimy na podstawie realizowanych kroków.
Altiero Spinelli był włoskim komunistą-trockistą, przez wiele lat więziony przez faszystowski rząd na wyspie Ventotene, dlatego w oficjalnych danych Spinelli nazywany jest po prostu „antyfaszystą”, ale jako trockista był też antystalinistą. Kwestia jego komunistycznej przeszłości jest ukrywana, za to budynek Parlamentu Europejskiego w Brukseli został uhonorowany jego imieniem.
Altiero Spinelli był zwolennikiem trockizmu, czyli takiego odłamu marksizmu, który w odróżnieniu od stalinizmu postulował permanentną rewolucję oraz co istotne internacjonalizm, tzn. przekonanie, że rewolucja może się udać tylko w skali globalnej.
Swoją wizję Europy i strategię realizacji jej zjednoczenia, Altiero Spinelli wraz z innymi komunistami, Ernesto Rossim i Eugenio Colornim, nakreślił w tzw. „Manifeście z Ventotene (do pobrania)„, gdzie jako warunek podstawowy docelowej integracji („rewolucji socjalistycznej”) przyjęto likwidację państw narodowych. Kolejnym krokiem ma być utworzenie armii europejskiej w miejsce wojsk narodowych, doprowadzenie do likwidacji „gospodarczej samowystarczalności poszczególnych krajów” oraz utworzenie narzędzi „służących utrzymaniu wspólnego porządku”.
Strategia ta przewiduje co prawda zachowanie przez państwa pewnej autonomii w kształtowaniu życia politycznego zgodnie ze „specyfiką danego ludu”, ale zakres tej „specyfiki” nie został sprecyzowany.
Przy Parlamencie Europejskim powstała bardzo aktywna grupa lobbująca integracyjną koncepcję Spinelliego, tzw. Grupa Spinelli, w której skład wchodzi m.in. dwóch znanych polskich polityków, Róża Thun oraz Danuta Hubner. Grupa ta posiada silne poparcie, a Przewodniczący PE Jerzy Buzek w 25 rocznicę śmierci trockisty Spinelliego, wygłosił w dniu 23 maja 2011 takie oto przemówienie:
Dwadzieścia pięć lat po śmierci Altiero Spinelli ciągle nadaje siłę i wyznacza kierunek europejskiego projektu. Jego europejski entuzjazm pozostaje niezrównany – jego oddanie sprawie coraz ściślejszej integracji jest dzisiaj inspiracją dla wielu Europejczyków. Altiero Spinelli wiedział, że trwały pokój można osiągnąć tylko przez prawdziwą integrację, a nie przez współpracę między państwami. Integracja europejska musi być nieodwracalna, w przeciwnym razie zawsze istnieć będzie ryzyko konfliktu i dyktatury. Spinelli wiedział to najlepiej, gdy w więzieniu, wraz z Ernesto Rossim pisał Manifest z Ventotene – jedno z najbardziej żywych uzasadnień konieczności zjednoczenia Europy.
Tak powiedział były premier polskiego rządu określanego jako rząd centroprawicowy.
Czy zatem aktualnie realizowana koncepcja jednoczenia Europy ma prowadzić ostatecznie do „rewolucji socjalistycznej”, przedstawianej pod hasłami bardziej akceptowalnymi dla ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli realnego socjalizmu?
W powyższym przemówieniu nie ma ani słowa nawiązującego wprost do idei komunistycznej, podobnie jak w „Białej Księdze w sprawie przyszłości Europy” opublikowanej w roku 2017 przez Komisję Europejską i autorstwa Jean-Claude Junckera. Oprócz górnolotnych haseł i „unijnej” nowomowy, trudno tam znaleźć przykłady komunistycznej frazeologii, ale jakby nie patrzeć, jedynym wymienionym w „Białej Księdze” dokumentem inspirującym świetlany plan „przyszłości Europy” jest „Manifest z Ventotene” (rozdział 1) a w rozdziale 4 tego oficjalnego dokumentu KE znajduje się następujący zapis:
Większość postępów, które 60 lat temu wydawały się w Europie niemożliwe, jest obecnie uznawana za oczywistość. Nawet nasze najmroczniejsze chwile są nadal jaśniejsze niż dni spędzone przez naszych przodków w więzieniu w Ventotene.
To, czy planowany dla Europy po raz kolejny marksistowski raj jest dla Ciebie Drogi Czytelniku również sprawą oczywistą pozostawiam Twojej interpretacji powyższych materiałów i własnej analizie faktów. Nawet jeśli jest tylko szalona wizja jakiejś mniejszości, to jak się okazuje jest to mniejszość dość wpływowa. Jeśli dojdzie do pełnej integracji, nawet pod mniej radykalnymi hasłami, to zostaną stworzone już instrumenty utrzymywania „spójności europejskiej” (czytaj: zamordyzmu), które w dowolnym momencie mogą zostać wykorzystane do zainstalowania w Europie systemu totalitarnego.
Poniższy fragment znajdujący się na końcu Manifestu mówi o tym wprost:
Zostaną wydane pierwsze zarządzenia, dotyczące nowego porządku, nieuformowane jeszcze masy otrzymają pierwsze struktury społeczne. Dyktatura partii rewolucyjnej stworzy nowe państwo, a wokół niego – nową, prawdziwą demokrację.
Właśnie z tego względu jakakolwiek pełna integracja, nawet jeśli jakimś przypadkiem będzie bliska koncepcji Schumana (co jest bardzo mało prawdopodobne), zamiast zmniejszyć, jak twierdził Spinelli, czy Buzek, to z pewnością tylko zwiększy „ryzyko konfliktu i dyktatury”.
Antynarodowa obsesja
Etap „formowania mas” zapewne już się zaczął i można go rozpoznać agresywnym atakiem propagandowym na wartości narodowe. Wszystko co narodowe, a nawet patriotyczne, ma się kojarzyć generalnie źle, czyli najlepiej z faszyzmem i nazizmem.
Skoro sam inicjator założenia Grupy Spinelli, eurodeputowany Guy Verhofstadt, określił polski pokojowy Marsz Niepodległości jako marsz „60 tys. nazistów„, to można wyciągnąć z tej wypowiedzi tylko dwa wnioski: albo (1) Verhofstadt jest kłamcą, co by oznaczało, że jesteśmy prowadzeni przez kłamców, albo (2) jest on głupkiem, co by oznaczało, że jesteśmy prowadzeni przez głupków. Ja optuję za wnioskiem pierwszym, chociaż drugiego też nie wykluczam.
Mimo wszystko staram się zrozumieć sposób myślenia przeciwników państw narodowych. W Manifeście jest taka myśl:
Absolutna suwerenność państw narodowych doprowadziła w każdym z nich do żądzy dominacji, ponieważ każde czuje się zagrożone przez siłę innych, oraz uznaje za własną „przestrzeń życiową” coraz szersze obszary, których potrzebuje, aby samodzielnie zapewnić sobie swobodę przemieszczania się i zasoby życiowe. (…). W konsekwencji takiego stanu rzeczy, państwo przestało być strażnikiem wolności obywateli, a stało się władcą wobec służących mu poddanych, dysponującym wszelkimi środkami w celu maksymalizacji potencjału wojennego.
A zatem trzeba znieść podział Europy, ponieważ źródłem największych konfliktów są podziały narodowe, a uczucia narodowe są ponadto wykorzystywane przez państwo do ograniczania wolności jednostki. Nie wiadomo tylko dlaczego, wolność jednostki miałaby być lepiej chroniona w ramach jakiegoś superpaństwa, tym bardziej, jeśli w dalszej części Manifestu jest mowa o dyktaturze i formowaniu mas.
Antykultura
Internacjonalistyczna idea Spinelliego nie jest jedynym nurtem ideowym dążącym do federacyjnej koncepcji Unii. Wszystkie te nurty łączy wizja budowy „nowej Europy” oraz „nowego społeczeństwa” w oparciu o tzw. „wartości europejskie”, które dla Europy są jednak wartościami zupełnie nowymi i sprzecznymi z tymi wartościami, które ukształtowały potęgę cywilizacyjną Europy.
Ich wspólną bazą ideową jest marksizm, który przez lata podlegał różnym mutacjom, ale cel pozostał ten sam: zburzyć stary porządek i zbudować coś nowego.
Chyba najbardziej radykalny odłam marksizmu wywodzi się z tzw. szkoły frankfurckiej (m.in. Marcuse, Adorno, Fromm, Horkheimer, Habermas), której dorobek w dużym stopniu ukształtował doktrynę tzw. Nowej Lewicy i zwany jest potocznie marksizmem kulturowym lub antykulturowym. Świat jaki mamy obecnie jest zły, gdyż zła jest cała kultura, która go ukształtowała, a apogeum tego zła była II Wojna Światowa oraz Holokaust. Błędność tego myślenia polega na tym, że przyczyną tych tragedii nie była tradycyjna kultura, ale odejście od niej i to odejście również w imię postępu.
Strategia działania marksizmu antykulturalnego jest inna niż tradycyjnych ruchów komunistycznych. Nie koncentruje się na metodach „twardych”, jak rewolucja siłowa, ale na metodach „miękkich” (przynajmniej w pierwszej fazie) polegających na wpływaniu na ludzkie myślenie i postrzeganie rzeczywistości. W tym celu przejmowane są wszelkie instytucje kształtujące kulturę, jak mass media, uniwersytety, film, teatr, szkoły, a nawet instytucje kościelne, a do walki wykorzystywane są takie dziedziny wiedzy jak psychologia (w tym psychoanaliza), czy socjologia.
Celem jest odrzucenie tradycyjnej cywilizacji europejskiej, dekonstrukcja narodu i rodziny oraz wyzwolenie seksualne od tradycyjnych (kulturowych) ograniczeń. Mechanizmem napędzającym ten proces jest typowy dla marksizmu nierozwiązywalny konflikt (tzn. rozwiązywalny tylko poprzez rewolucję), przy czym o ile w klasycznym marksizmie był to konflikt wynikający ze stosunków własnościowych i pozycji społecznej (walka klas), tak w tej wersji marksizmu jest to jakikolwiek konflikt rokujący powstanie siły destrukcyjnej. Im więcej ludzi poczuje krzywdę (zwykle sztuczną i stale podsycaną) wynikającą z ograniczeń, jakie tworzy tradycyjna kultura (z uwagi np. na płeć, orientację seksualną, kolor skóry), tym lepiej dla „sprawy postępu”.
Tak zdekonstruowane społeczeństwo łatwiej jest następnie „uformować” zgodnie z nowymi wartościami i oczywiście pod nadzorem postępowych elit.
Osoby głębiej zainteresowane tym tematem odsyłam do książki Krzysztofa Karonia „Historia Antykultury„, która nie tylko dogłębnie analizuje historię i ewolucję ideologii marksistowskiej, ale pomaga też zrozumieć, dlaczego jednym z głównych wrogów jest tu chrześcijaństwo, a w szczególności katolicyzm.
Doktryna Nowej Lewicy stała się szczególnie popularna wśród tzw. pokolenia ’68, które wyrastało w duchu buntu roku 1968 w krajach Europy Zachodniej i w USA. Niestety wielu przedstawicieli tego pokolenia tworzy dzisiejszy establishment unijny i nadaje kształt „nowej Europie”.
Polexit
Rozwój gospodarczy państw Unii Europejskiej to pasmo niespełnionych nadziei, a niewątpliwą porażką polityczną idei jedności europejskiej jest Brexit. Czy takie rozwiązanie byłoby dobre również dla takich państw, jak Polska? Przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że pójście tą drogą byłoby dla Polski rozwiązaniem fatalnym.
Warunki wyjścia z Unii są bowiem przez stronę unijną tak stawiane, aby każde państwo do takiego kroku maksymalnie zniechęcić. Polska jest państwem słabszym gospodarczo od Wielkiej Brytanii, więc nasza pozycja przetargowa byłaby zapewne dużo gorsza.
Nie da się ponadto ukryć, że po wyborach w roku 2015 Polska jest źle postrzegana przez „elity europejskie”, co wynika z faktu, że obecna władza w Polsce stanowi przeszkodę w domknięciu projektu europejskiego, a jest to projekt Europy federacyjnej i marksistowskiej. Wyjście Polski z Unii prawdopodobnie zwiększyłoby szanse powodzenia realizacji tego projektu na zachód od Odry, co byłoby dla nas dość niekorzystne.
Powinniśmy jak najszybciej wrócić do rozwiązań sprawdzonych w poprzedniej formule Wspólnot Europejskich (EWG). Możemy nawet zachować nazwę „Unia Europejska” oraz wszystkie korzystne aspekty UE, tj. przede wszystkim wspólną strefę wolnego handlu, swobodę przekraczania granic, czy wspólną walutę euro dla tych państw, które uznają to dla siebie za korzystne.
Pozostaje więc zrobić wszystko co jest możliwe, aby Europa mogła bez przeszkód rozwijać się siłą swoich narodów i w poczuciu dumy z fundamentów, które zadecydowały o jej wyjątkowości.
Adam Baraniecki