Z czym się zgadzam i nie zgadzam z Krzysztofem Karoniem?

Pojęcia - Krzysztof KarońPrzedstawiony w poprzednim artykule „Program Wiedzy Społecznej Krzysztofa Karonia” zasługuje na szczególna uwagę przede wszystkim ze względu na zakres przedstawionej w nim wiedzy dotyczącej genezy marksizmu antykulturowego i związku tej ideologii z założeniami ideowymi Unii Europejskiej. Krzysztof Karoń podszedł do tematu bardzo ambitnie, rzetelnie przedstawia fakty i dokumenty. Odwołuje się ponadto do historii kultury oraz antropologii i na potrzeby lepszego zrozumienia zjawisk społecznych podjął się próby usystematyzowania pewnych podstawowych pojęć. Właśnie wokół tych pojęć narosło już trochę nieporozumień i kontrowersji.

Chciałbym się odnieść tylko do wybranych zagadnień prezentowanych przez Krzysztofa Karonia, w szczególności pokrywających się w jakimś stopniu z tematyką bloga „Prawo Laffera”, t.j. z zagadnieniami wolnego rynku, bogactwa i wolności. Odniosę się również do zagadnienia kradzieży.

Pojęcie wolności

Na początku przebrnijmy przez pojęcie wolności, które w ujęciu Krzysztofa Karonia wzbudza sporo kontrowersji. Pan Krzysztof rozszerzył pojęcie wolności ponad to, co przez pojęcie to rozumie się potocznie. Może z tego powodu, że pojęcie „wolność” jest wpisane w hasła wielu zwalczających się środowisk politycznych, co świadczy o tym, że różnie pojęcie to można rozumieć. Poza tym, szersze ujęcie pojęcia wolności posłużyło na szersze spojrzenie na pewne zjawiska społeczne.

Krzysztof Karoń przedstawia dwa rodzaje wolności:

  • Wolność pozytywna – czyli wolność „dodziałania zgodnie z własną wolą w celu zaspokojenia swoich potrzeb podstawowych oraz różnych przyjemności.
  • Wolność negatywna – czyli wolność „odprzymusu. Wolność od nakazów i zakazów. Prawo odmowy wykonywania jakiejś pracy, która dla człowieka jest zazwyczaj czynnością nieprzyjemną.

Wolność pozytywna jest związana z ludzkim działaniem i oznacza ona, że człowiek ma możliwość i prawo do niekrępowanego działania, przeżywania przyjemności i konsumowania dóbr. Tej wolności nikt nam nie daje, gdyż jest ona uzewnętrznieniem się naszej własnej woli. Zrodziła się w naszej głowie. Działanie wynikające z wolności pozytywnej może napotkać na pewne bariery w postaci różnych zakazów lub nakazów, ale w tym momencie wchodzimy już w zakres wolności negatywnej.

Z wolnością pozytywną wiąże się jednak jeszcze jeden problem, który również staje się jakąś barierą, ale innego rodzaju. Warunkiem swobodnego działania i zaspakajania przyjemności jest posiadanie na to odpowiednich środków, czyli dóbr. Problem polega na tym, że wytworzenie tych dóbr wymaga pracy, co dla człowieka jest przymusem i oznacza ograniczenie wolności negatywnej.

Nie można być prawdziwie wolnym człowiekiem, jeśli nie posiada się odpowiedniej ilości dóbr, ale na te dobra ktoś musi zapracować. Do wytworzenia dóbr potrzebna jest nie tylko praca, ale wymagane są do tego odpowiednie kwalifikacje, co wymaga nauki. Nauka jest czynnością pracochłonną, co również ogranicza wolność negatywną, czyli prawo do „nicnierobienia”.

Realizacja wolności pozytywnej zawsze odbywa się zatem kosztem wolności negatywnej (wolność za wolność) i na tego rodzaju „bilansie wolności” budowany jest przez Krzysztofa Karonia pewien opis rzeczywistości, aby następnie wyciągnąć wnioski, które wydają się jak najbardziej słuszne, ale posługiwanie się tutaj terminem wolności wprowadza pewne zamieszanie.

Różne rozumienie wolności

Pojęcie wolności pozytywnej/negatywnej zostało wprowadzone po raz pierwszy przez filozofa i historyka idei Izajasza Berlina, na którego Krzysztof Karoń się powołuje. Ciekawą polemikę ze sposobem interpretacji przez Krzysztofa Karonia poglądów Berlina wygłosił Dr Sławomir Mentzen. Można się z nią zapoznać na filmie zamieszczonym na końcu artykułu.

Omawiane w trakcie dyskusji pojęcia wolności próbowałem poukładać sobie jakoś w głowie i efektem tego jest przedstawiony poniżej schemat. Na samym dole dodałem czynniki ograniczające naszą wolność negatywną, a których nie znalazłem w wypowiedziach Pana Krzysztofa.

Wolność negatywna i pozytywna

Z toczonej dyskusji można wywnioskować, że główną kwestią sporną jest to, czy przymus wykonywania pracy musi ograniczać naszą wolność, tzn. wolność negatywną?
Według „wolnościowców” nie musi, ponieważ jeśli chcę coś mieć i w związku z tym z własnej woli zabieram się do pracy (sam się przymuszam), to nie oznacza to, że moja wolność jest w jakimkolwiek stopniu ograniczona. A pojęcia „wolności pozytywnej”, nie ma sensu w ogóle wprowadzać.

Prawdę mówiąc, jest w tym stanowisku racja, ale nie odmawiam też racji Krzysztofowi Karoniowi, który jak mi się wydaje, próbuje podejść do zagadnienia wolności na bardziej ogólnym poziomie. Szersze ujęcie wolności pozwala na wyjście poza zwykły opis zjawisk ekonomicznych i uwzględnia bardziej biologiczną naturę człowieka, w tym okres rozwoju dziecięcego. Przymuszenie do czegokolwiek, nie jest dla człowieka generalnie przyjemne.

Według Krzysztofa Karonia, prawdziwie wolne społeczeństwo, to takie społeczeństwo, które zrozumie, że na to, aby każdy człowiek mógł zrealizować swoją wolę, czyli wolność pozytywną, musi poświęcić swoją wolność negatywną i to swoją wolność, a nie wolność kogoś innego. Jeśli skupimy się nad sensem powyższego twierdzenia, a nie nad zasadnością użycia słowa „wolność”, to prawdę mówiąc nie widzę w tym rozumowaniu sprzeczności z tym, do czego próbują nas przekonać nawet najbardziej zatwardziali zwolennicy wolnego rynku.

Jeszcze inną kwestią jest to, jakie rozumienie wolności chcą nam narzucić politycy, którzy serwują nam różne obietnice wyborcze (przyjemność) bez wyjaśnienia tego, kto na to wszystko zapracuje (nieprzyjemność). „Należy się” i to jest według niektórych wolność.
Szczególnie szkodliwą ideologią jest tutaj marksizm, który swoje cele stara się zrealizować w sposób bardzo przebiegły. Jak dowodzi Krzysztof Karoń  (np. „Prawo do lenistwa„, P.Lafargue, 1883, czy „Eros i cywilizacja„, H.Marcuse, 1955), marksizm, aby zbudować nowe społeczeństwo, dąży do regresu kultury poprzez likwidację w społeczeństwie etosu pracy oraz przekonanie ludzi, że praca i nauka są narzędziem zniewolenia. Celem tej ideologii jest doprowadzenie społeczeństwa do takiego stanu bezproduktywności, w którym po to, aby ludzie mogli realizować swoją wolność pozytywną, będą nie tyle chcieli, co musieli wybrać taką władzę, która zapewni im na to środki.

Trudno nie przyznać racji twierdzeniu, że gdzieś w naturze ludzkiej tkwi skłonność do lenistwa a także chęć przerzucania na innych konieczności wykonywania pracy. Świadczy o tym chociażby bardzo powszechna na przestrzeni dziejów ludzkości akceptacja zjawiska niewolnictwa i poddaństwa. Czy to ze strony silniejszej warstwy społecznej, czy to ze strony silniejszego plemienia lub państwa. Aby jedni mogli korzystać z pełni wolności, musieli zmusić do pracy kogoś innego.

Ludzie a zwierzęta

Jeśli lew zjada antylopę, to lew realizuje wtedy swoją wolność pozytywną kosztem niechętnej temu antylopie, czyli kosztem jej wolności negatywnej, można powiedzieć nawet w tym wypadku – wolności całkowitej. Tu rzeczywiście mamy do czynienia z konfliktem dwóch wolności, gdyż tylko jedna ze stron odniosła z tego tytułu jakąś korzyść i przyjemność. Silniejszy wygrał, słabszy przegrał.

Rozpatrzmy teraz inny przypadek.
Kowalski będzie golił Nowakowi brodę, w zamian za to, że Nowak ostrzyże Kowalskiemu włosy. W zasadzie obaj odniosą tu korzyść, chociaż została ona poprzedzona pracą, czyli nieprzyjemnością. Każdy z nich wolałby zapewne odnieść ten sam efekt bez jakiejkolwiek pracy i utraty wolnego czasu. Każdy by chciał wszystko mieć i nic nie robić. Jest to zupełnie ludzkie i naturalne. Gdybyśmy działali zgodnie z rozumem bliskim zwierzętom, to pewnie jedna ze stron zmusiłaby drugą ze stron do pracy w zależności od tego, kto jest silniejszy.

Ludzki rozum doszedł jednak do wniosku, że są inne rozwiązania, bardziej „bezpieczne” dla wszystkich, gdzie straty i korzyści będą rozłożone mniej więcej równomiernie po obu stronach, ale w ostatecznym rozrachunku będzie to korzystne dla wszystkich. Rozwiązanie to polega na tym, że wszyscy pracujemy i świadczymy sobie pracę nawzajem poprzez rynek. Dzielimy się pracą oraz jej efektami w zależności od indywidualnych zdolności oraz chęci. Przy czym chęć do posiadania (korzyść) musi być jednak zrównoważona własną chęcią do pracy i nauki (strata). Nieprzyjemność związana z nauką i pracą jest rekompensowana perspektywą przyjemności, czy satysfakcji. Jedynie u dzieci wygląda to nieco inaczej, gdyż wymaga zastosowania przymusu. Dla większości dzieci bowiem, bardziej przyjemne mogłyby wydawać się wagary, niż nauka.

W każdym razie, ta strata czasu i energii na wykonanie dobrowolnej w istocie pracy nie ogranicza naszej wolności. Wręcz odwrotnie, jest wyrazem naszej wolności. Takie rozumienie wolności zakłada jednak istnienie pewnych zasad, które każdy człowiek uważa za słuszne i które godzi się przestrzegać. W jakimś idealnym społeczeństwie, jest to przede wszystkim zasada odpowiedzialności, poszanowania prawa i szacunku dla drugiego człowieka. W istocie jest to pewna „nadbudowa” ponad naturalne ludzkie instynkty i jest nazywana moralnością. Zwierzęta tej nadbudowy nie mają.

Oczywiście są różne rodzaje moralności, między innymi takie, które zezwalają na zniewalanie ludzi. Może to mieć miejsce nawet w wysoko rozwiniętej kulturze współczesnej, o czym mogliśmy się przekonać podczas II Wojny Światowej na przykładzie narodu Niemieckiego.

Generalnie zagadnienie wolności można rozwinąć również na inne obszary, nie tylko związane ze zwykłą konsumpcją dóbr. Mam tu na myśli przede wszystkim przełamywanie barier (tabu), które wynikają z zasad wpisanych w naszą tradycję i kulturę. Weźmy tu dla przykładu prawo do małżeństw homoseksualnych (w tym np. w trójkątach, bo czemu nie?), prawo do kazirodztwa, czy prawo do chodzenia na golasa po mieście. Zwierzęta tych dylematów nie posiadają i przynajmniej pod tym względem mają nad ludźmi pewną przewagę. Wszystkie „zasady” zwierząt są raczej niezmienne i wynikają z naturalnego instynktu, który wpisany jest w ich DNA. DNA raczej się nie zmienia, co najwyżej ewoluuje przez tysiące lat.

Wolność do „łamania zasad” jest wolnością pozytywną, czyli wolnością „do”. Nie wymaga jednak ona „poświęcenia” żadnej wolności negatywnej, gdyż nie wymaga użycia jakichkolwiek zasobów. A zatem, stosowana przez Krzysztofa Karonia zasada bilansu wolności (wolność za wolność) ma ewentualne zastosowanie tylko do takich aspektów ludzkiego działania, gdzie mamy do czynienia jedynie z korzystaniem z pewnych dóbr i to dóbr wymagających wykonania pracy.

Wolność i odpowiedzialność

Zarówno Krzysztof Karoń jak i „wolnościowcy” zgodni są na pewno w kwestii, że właściwie pojmowana wolność powinna się wiązać z zasadą odpowiedzialności. Jeśli chcę realizować zgodnie z własną wolą swoją wolność pozytywną związaną z konsumpcją dóbr, to muszę poświęcić na to swój czas i energię, a nie liczyć na to, że zapracuje na to ktoś inny.

No dobrze, a co ma się stać w przypadku, gdy ktoś w pełni zdrowy psychicznie i zdolny do pracy nie jest jednak odpowiedzialny i nie będzie mu się chciało zadbać o własny byt? Czy mamy pozwolić mu umrzeć z głodu? Odpowiedzialność oznacza godzenie się na ponoszenie konsekwencji swoich czynów, więc żeby indywidualna odpowiedzialność miała w ogóle sens, to musimy zakładać możliwość spełnienia się tych konsekwencji. Nie można tym samym odmówić komukolwiek prawa do „nicnierobienia” albo do robienia sobie krzywdy. Każdy takie prawo powinien mieć, wolny wybór, a to, jak długo przeżyje jest już jego problemem. Zgodnie z zasadą „chcącemu nie dzieje się krzywda„, która również powinna być uznana za warunek naszej wolności.

Jeśli zgodzimy się z powyższą tezą, to musimy również zgodzić się z tym, że przykładem pogwałcenia naszej wolności są obowiązkowe składki emerytalne czy obowiązek jazdy w pasach. Innymi słowy, rząd nie może nas zmusić o dbanie o nasze własne bezpieczeństwo. Powinien pozwolić nam na poniesienie konsekwencji naszej własnej głupoty. Wolność, to również prawo do popełniania błędów i szkodzenia samemu sobie.

Ciekaw jestem, jak na ten ciekawy aspekt wolności zapatruje się Krzysztof Karoń?

Jeśli rząd zmusza nas do dbania o swoje bezpieczeństwo, to znosi tym samym działanie zasady odpowiedzialności. Jeśli się na to godzimy, to przestajemy być wtedy ludźmi w pełni wolnymi, a stajemy się powoli niewolnikami. Tracimy zdolność samodzielnego radzenia sobie z podstawowymi problemami bytowymi i uzależniamy się od państwa. W końcu, zaczynamy „w imię wolności” żądać od swojego „pana”, aby lepiej dbał o swoich niewolników.

Nie mniej jednak, należy się bezwzględnie zgodzić z tezą, że nic nie bierze się za darmo. Nic nie spada nam za darmo z nieba oprócz deszczu i słońca. A jeśli nawet coś spada nam z budżetu państwa niby za darmo, to ktoś inny musiał na to ciężko zapracować, również na urzędników, którzy tego wszystkiego pilnują.

Podstawą dobrobytu jest produktywna praca i kwalifikacje jak największej liczby członków społeczeństwa, co jest kolejnym zagadnieniem do omówienia.

Źródła bogactwa

Bogactwo jest synonimem dobrobytu, czyli takiego stanu, który zapewnia człowiekowi możliwość posiadania lub korzystania z niezbędnych do życia dóbr oraz do zaspakajania, jak to się mówi potrzeb wyższych. Człowiek bogaty może realizować swoje życiowe cele nie tylko dlatego, że ma do tego prawo, ale przede wszystkim dlatego, że posiada niezbędne do tego celu środki. Dopiero wtedy jest też człowiekiem prawdziwie wolnym (w sensie wolności pozytywnej).

Źródłem bogactwa jest praca i nic innego (pomijamy tu dobra naturalne typu powietrze, słońce, grawitacja, które też są niezbędne do życia i zaspakajają różne potrzeby). Nie oznacza to jednak, że bogactwo posiadane przez konkretnego człowieka, jest bogactwem, które sam sobie wypracował.

Człowiek, przynajmniej człowiek pierwotny, może wejść w posiadanie dóbr na dwa sposoby. Może je sobie samodzielnie wytworzyć/zdobyć (praca, polowanie) lub ukraść. Podobnie jest zresztą u niektórych zwierząt, np. u ptaków, które muszą sobie same zbudować gniazdo lub wydziobać zawartość orzecha, ale mogą też coś ukraść innemu zwierzęciu, w szczególności mogą ukraść jego ciało, czym jest np. zjedzenie robaka.

Jeśli jednak mówimy o człowieku żyjącym we współczesnym społeczeństwie, to podstawowym sposobem zdobywania dóbr jest gospodarka wymienna. Praca, jaką każdy z nas wykonuje w ramach swojego zawodu służy tworzeniu dóbr dla kogoś innego. Warunkiem wykonania tej pracy jest wynagrodzenie pieniężne, za które kupujemy dobra wytworzone przez innych. Według Krzysztofa Karonia takie transakcje wymiany mają charakter wymiany wolności negatywnej na wolność pozytywną, co jak to wyjaśniłem wcześniej, wprowadza pewne zamieszanie, jeśli zaczynamy omawiać różne problemy związane z wolnością gospodarczą.

Istnieją też w społeczeństwie inne sposoby wejścia w posiadanie dóbr wytworzonych przez kogoś innego. Jednym z nich jest dobroczynność, która polega na tym, że jeden człowiek przekazuje drugiemu człowiekowi jakieś dobra za darmo, tzn. nie żądając niczego w zamian. Podobnie jest przy spadkobraniu.

Kradzież

Kolejnym sposobem pozyskania cudzych dóbr jest wspomniana wcześniej kradzież, która zdaniem Krzysztofa Karonia jest najmniej pracochłonną (bez kosztową) i w zasadzie racjonalną formą pozyskania dóbr. Kradzież jest jednak we współczesnych społeczeństwie zakazana za sprawą moralności. Dokonywanie kradzieży wiąże się z tego względu z pewnym ryzykiem.

Okazuje się jednak, że niekoniecznie. Zdaniem Krzysztofa Karonia, zjawisko kradzieży stało się ogólnie akceptowaną normą i jako główny przykład kradzieży,  przedstawia kreowanie pustego pieniądza a także spekulacje giełdowe na rynku wtórnym. Według mnie nie są to najbardziej trafne przykłady.

Kreowanie pieniędzy obniża wartość posiadanych przez ludzi pieniędzy na rzecz tych, którzy stali się pierwszymi właścicielami wykreowanej waluty. Taki „podatek inflacyjny” nie ma jednak jakiegoś dużego znaczenia, jeśli poziom inflacji jest niski.

Kwestia spekulantów jest bardziej złożonym zagadnieniem i dotyczy nie tyle rynku dóbr, co równie ważnego rynku kapitałowego. Z kradzieżą mamy w tym wypadku do czynienia co najwyżej tylko wtedy, gdy ktoś próbuje wprowadzić kogoś celowo w błąd, aby wywołać na rynku korzystny tylko dla siebie przepływ kapitału, ale w ostatecznym rachunku niekorzystny dla gospodarki, gdyż nie przyczynił się do powstania dóbr.

W naszej obecnej rzeczywistości można znaleźć jednak przykłady kradzieży na dużo większą skalę. Aby sięgnąć do kieszeni innego człowieka wystarczy wykorzystać do tego zwykłą kartkę wyborczą, która sprawi, że zrobi to za nas rząd. Taki sposób zdobywania środków jest również kradzieżą, tyle że dokonaną zupełnie legalnie, chociaż może bez specjalnej świadomości tego, że jest to kradzież a kradnący okradają w dużej mierze samych siebie.

A jeśli rząd nie zdoła zebrać obiecanej kwoty, to zaciągnie kredyt, który będą spłacać kolejne pokolenia. To też jest okradanie, ale tych, co się jeszcze nie urodzili.

Praca pozorna

W wypowiedziach Krzysztofa Karonia często pojawia się pojęcie pracy pozornej, czyli takiej pracy, za którą ktoś otrzymuje pieniądze, ale praca ta nie tworzy żadnych dóbr użytecznych społecznie.

Pojęcie to jest w zasadzie tożsame z pojęciem pracy jałowej, które w niniejszym blogu przewija się dość często. Pan Krzysztof używa pojęcia pracy pozornej przeważnie w kontekście zagadnienia kradzieży, natomiast ja używam pojęcia pracy jałowej w kontekście produktywności społeczeństwa czyli zdolności gospodarki do tworzenia dobrobytu.

Produktywność społeczeństwa zależy od wielu czynników, głównie od czynników produkcji i kwalifikacji ludzkich, ale dobrobyt współczesnych społeczeństw jest w dużym stopniu ograniczony z uwagi na to, że zbyt dużo ludzi wykonuje pracę jałową. Innymi słowy, zbyt mała liczba ludzi tworzy konkretny dobrobyt naszej gospodarki w stosunku do liczby ludzi, która uczestniczy w podziale tego dobrobytu za pomocą pieniędzy (poprzez rynek lub budżet państwa). Pieniądze są bowiem tylko środkiem podziału dobrobytu między ludźmi.

Jeśli Pani Zosia z księgowości ciężko pracuje i jak szara myszka uczciwie wylicza dla GIOŚ ilość wyemitowanego CO2 w oparciu o faktury za benzynę, bo Unia chce do roku 2020 zmniejszyć emisję CO2 i osiąganie tego celu chce zmierzyć poprzez implementację narzucanych państwom dyrektyw, to jest to jak najbardziej praca jałowa (nie zmniejszy się przecież od tego emisja CO2, jeśli w ogóle ma to jakieś znaczenie). Pani Zosia otrzymuje za swoją sumienną pracę godziwe wynagrodzenie, ale czy można posądzać Panią Zosię o kradzież? Skończyła z ciężkim trudem studia ekonomiczne, zdobyła poszukiwane na rynku kwalifikacje i jeszcze oddała za to część swojej wolności negatywnej. Pracę jałową wykonał również łebski informatyk, który dla Pani Zosi napisał specjalny program do wklepywania danych i wyliczania potrzebnych informacji. Być może nawet w ramach dofinansowanego przez rząd „startup-u”. Wystawił oczywiście za to fakturkę, która w statystyce rządowej powiększyła nasze PKB.

Pracę jałową wykonują znaczące działy naszej gospodarki, nie tylko urzędnicy. Może nam rosnąć PKB, może nam nawet spadać bezrobocie, choćby dlatego, że popyt na pracowników obsługujących biurokrację rośnie, ale żeby ludzie dostali to, co im się wydaje, że powinni dostać, to rząd musi w tym celu zaciągać kredyty na grube miliardy i to pomimo spektakularnych sukcesów w uszczelnianiu VAT-u.

Według mnie, przerost pracy jałowej jest obecnie głównym problemem naszej gospodarki.

Kwalifikacje

Kwalifikacje są niezbędne do tego, żeby wykonywać bardziej zaawansowaną pracę, a zdobycie kwalifikacji wymaga nauki, czyli również pracy. Praca jest zatem podstawą dobrobytu, gdyż jako członkowie społeczeństwa wspólnie ten dobrobyt wytwarzamy własną pracą, przy czym każdy z nas pełni w tym procesie jakąś rolę.

Produkcja dóbr w rozwiniętym technologicznie społeczeństwie wymaga rozwiniętych specjalizacji. Nie da się bez tego powiększać naszego dobrobytu, no chyba, że będziemy ciągle się zadłużać albo posiadamy cenne zasoby naturalne (ropa naftowa, słoneczne płaże itp.), za które ktoś nam sowicie zapłaci.

Każde bardziej zaawansowane dobro, czy to komputer, czy to operacja chirurgiczna, wymaga zaangażowania całych zespołów różnego rodzaju specjalistów, twórców narzędzi oraz  nauczycieli, którzy tych wszystkich fachowców będą potrafili wyedukować. Możliwości jakiejkolwiek dziedziny gospodarki zależą od skumulowanej przez całe wieki wiedzy oraz od pracy polegającej na włożeniu tej wiedzy do naszych głów. O ile jednak właściciel głowy tego zechce i zrobi to mądrze.

Krzysztof Karoń bardzo słusznie zwraca uwagę na to, że masa ludzi kończy dziś szkoły i studia, ale zdobyta wiedza nie przekłada się na powstawanie dóbr społecznie użytecznych. Większość pracy włożonej w naukę, podobnie jak praca nauczycieli, została tym samym po prostu zmarnowana. Jest to bardzo dobry przykład pracy jałowej. W efekcie mamy za dużo magistrów od marketingu, za dużo prawników a za mało glazurników, mechaników czy inżynierów, co ogranicza rozwój gospodarki.

Wolny rynek

W wielu swoich wypowiedziach Krzysztof Karoń porusza temat idei wolnego rynku i mam wrażenie, że rozumie tą ideę inaczej niż ja. Myśl Pana Krzysztofa wyraża poniższy cytat.

Jeśli ktokolwiek, nie określając precyzyjnie uwarunkowań społecznych i politycznych, promuje zasady tzw. wolnego rynku, […], a tym bardziej zasady tzw. kapitalizmu, który jest nieuchronnie zdegenerowaną formą idei wolnego rynku, to oznacza, że promuje system ekonomiczny, który musi prowadzić do ekonomicznego wyzysku i politycznego zniewolenia społeczeństwa.

Jako zwolennik wolnego rynku mogę się nawet w powyższą tezą zgodzić, gdyż rzeczywiście uważam, że jakieś „uwarunkowania społeczne i polityczne” mogą być a nawet powinny być określone, bez specjalnej szkody dla idei wolnego rynku. Problem polega jednak na tym, że te uwarunkowania w kształcie istniejącym obecnie w Polsce w istotny sposób godzą w wolny rynek i nie ma to nic wspólnego z walką z „wyzyskiem i politycznym zniewoleniem„. Wręcz odwrotnie, to brak wolnego rynku prowadzi do wyzysku i zniewolenia.

Nasza gospodarka stoi na głowie. Zarabiamy za mało, gdyż z jednej strony, jak opisałem to wcześniej, musimy dzielić się owocami naszej pracy z Bogu ducha winnymi wykonawcami pracy jałowej, a z drugiej strony, nasz system gospodarczy jest bardzo opresyjny dla przedsiębiorców, a to oni są głównie odpowiedzialni za tworzenie dóbr użytecznych.

Krępowanie działalności gospodarczej nadmiarem regulacji i wymagań ogranicza rozwój firm. Wysoki próg wejścia, w tym na dzień dobry wysoka składka ZUS, zniechęca do tworzenia biznesów. A przecież, im więcej powstaje małych biznesów, czyli im więcej prób osiągania sukcesu, tym więcej biznesów zakończonych sukcesem, czyli większy sukces gospodarki jako całości i większy dobrobyt do podziału. Tylko od tego zależy właśnie siła nabywcza naszych pensji, a większa baza podatkowa jest też ratunkiem dla naszego ciągle „deficytowego” budżetu państwa.

W obecnych, niekorzystnych dla przedsiębiorców realiach gospodarczych Polski, promowanie tzw. wolnego rynku jest zatem jak najbardziej uzasadnione i taka motywacja do działania stoi za tzw. „wolnościowcami”, na których Krzysztof Karoń tak czasami się oburza. Te niekorzystne dla wolnego rynku uwarunkowania są być może nawet zamierzonym celem samych marksistów, dlatego niepotrzebnie Krzysztof Karoń uderza w swoich, bądź co bądź sprzymierzeńców.

Oczywiście jest, że istnieje masa różnych problemów społecznych i gospodarczych, których wolny rynek nie jest w stanie rozwiązać, gdyż wolny rynek nie jest przeznaczony do rozwiązywania wszystkich problemów. W idei wolnego rynku chodzi przede wszystkim o znalezienie najlepszego rozwiązania przynajmniej dwóch problemów:

  • Swobodna wymiana dóbr w ramach dobrowolnych transakcji,
  • Weryfikacja sensowności ludzkiej pracy.

Niezrozumiała wydaje mi się również krytyka Krzysztofa Karonia wobec Ludwika von Misesa, głównego przedstawiciela Austriackiej Szkoły Ekonomii. Zacytuję poniżej jedno zdanie, które chyba najtrafniej przedstawia rozumienie przez Misesa wolnego rynku („Ludzkie działanie”, 1949):

Jeśli ktoś walczy o wolny rynek i wolną konkurencję, nie staje w obronie tych, którzy są już bogaci, lecz zabiega o swobodę działania dla anonimowych ludzi, którzy niebawem zostaną przedsiębiorcami, a ich pomysłowość sprawi, że życie przyszłych pokoleń stanie się lżejsze.

Słusznie Krzysztof Karoń zauważa, że dobrowolność zawierania transakcji (w szczególności zatrudniania) może być niekiedy korzystna tylko dla jednej ze stron (np. dla pracodawców i posiadaczy nadmiernie skoncentrowanego kapitału), gdyż druga strona transakcji działa pod wpływem przymusu ekonomicznego. Rozwiązaniem tego problemu nie jest jednak ograniczanie dobrowolności transakcji. Dużo lepszym pomysłem jest nieprzeszkadzanie wszelkim procesom, które powiększają akumulację kapitału powstających biznesów i tym samym liczbę pracodawców. Wymaga to oczywiście zbudowania zupełnie odmiennego środowiska prawnego, od tego, z jakim mamy do czynienia  w Polsce od wielu lat.

Udawany „Wolny Rynek”

Zwolenników wolności gospodarczej nie należy tu mylić z takimi postaciami, jak prof. Leszek Balcerowicz, który w różnych wypowiedziach może nawet dobrze wyraża się o gospodarce wolnorynkowej, ale pojmuje ją w dość specyficzny sposób. Kiedy miał wpływ na politykę gospodarczą, to wolnemu rynkowi szkodził.
Jeśli już o coś zadbał, to o sukces zagranicznych grup interesu, które są obecnie w Polsce właścicielem sporej części przemysłu, banków, cukrowni, cementowni i innych aktywów.

Bycie właścicielem takich aktywów polega na tym, że czerpie się zysk z pracy kogoś innego i generalnie nie ma w tym nic złego, gdyż takie są reguły inwestowania w aktywa. Ale do uczestników podziału tworzonych w Polsce dóbr musimy doliczyć jeszcze obywateli zagranicznych, którzy kiedyś np. odkładali swoje składki emerytalne na inwestycje w „rynki wschodzące” w Europie Wschodniej.

Nam Polakom, oprócz różnych „popiwków”, etatyzmu i masy regulacji, prof. Leszek Balcerowicz zafundował co najwyżej OFE, które mogło inwestować głównie w obligacje polskiego rządu. Zresztą po jakimś czasie, koledzy z innej frakcji tej samej grupy tzw. „liberałów”, większość tego OFE ludziom zabrało (150 mld zł!), aby ratować finanse publiczne przed konstytucyjnym limitem zadłużenia budżetu państwa. Inaczej nie można było sfinansować 25 lat „wolności”.

To był tylko przykład tego, jak różnie można kojarzyć pojęcia „wolnego rynku” czy „liberalizmu gospodarczego”.

„Rerum Novarum”

Encyklika „Rerum Novarum” ogłoszona w roku 1891 przez papieża Leona XIII jest odpowiedzią Kościoła Katolickiego na rosnącą popularność w tych czasach marksizmu, a według Krzysztofa Karonia stanowi jeden z najważniejszych dokumentów współczesnej Europy, który znacząco przyczynił się w późniejszym okresie do klęski marksizmu w Europie Zachodniej. Zdaniem Krzysztofa Karonia, tzw. społeczna nauka kościoła była w owych czasach jedyną alternatywą ideową dla marksizmu klasycznego, który bazował na tym, aby skłócić „ciemny” proletariat z wyzyskującymi go „kapitalistami”.

Encyklika „Rerum Novarum” postuluje bowiem pewne zasady współdziałania obu klas społecznych, które przy zachowaniu odpowiednich zasad moralnych i wzajemnego szacunku nie muszą być skłócone i mogą działać harmonijnie. Bezwzględnie muszą być jednak spełnione w najogólniejszym skrócie dwa warunki, z jednej strony przestrzeganie prawa własności, a z drugiej strony godziwe wynagrodzenie za pracę. Wnioskuję, że na tym właśnie powinny zasadzać się według Krzysztofa Karonia „uwarunkowania społeczne i polityczne”, aby wolny rynek nie doprowadził do zniewolenia i degeneracji.

Podstawą sukcesu ekonomicznego jest zdaniem Krzysztofa Karonia etos pracy, który w chrześcijaństwie jest kluczową cnotą, chociaż wypracowaną przede wszystkim przez protestantów. Połączenie obu tych elementów, czyli etosu pracy ze wspomnianą wyżej moralnością katolicką (niekoniecznie jako motywacji religijnej), stało się, w pewnym uproszczeniu, źródłem sukcesu gospodarczego Europy Zachodniej, w szczególności Niemiec w latach 50-tych powojennych Niemiec (ordoliberalizm).

Encyklika „Rerum Novarum” jest lekturą na pewno wartą przeczytania i to bardzo wnikliwego. Należy sobie oczywiście zdawać sprawę z tego, w jakim kontekście społeczno-politycznym powstawała oraz z tego, że produktywność czynników produkcji była w końcu wieku XIX dużo mniejsza niż obecnie.

Współczesne gospodarki posiadają potencjał tworzenia dużo większej ilości dóbr, przy dużo mniejszym nakładzie pracy, co powinno zapewnić niższą cenę, czyli większą ich dostępność. Powstało też bardzo dużo zupełnie nowych dóbr, które diametralnie poprawiły jakość naszego życia. Wydawało by się zatem, że nie powinniśmy spotykać się z problemem braku godziwej płacy „wystarczającej na utrzymanie własne, żony i dzieci” (p.35).

W obecnych polskich realiach taka godziwa płaca musiałaby być wielokrotnie większa od aktualnej tzw. płacy minimalnej. Czy przeciętnego pracodawcę byłoby na to stać? Czy problem niskich płac oznacza to, że mamy w Polsce za dużo wolnego rynku, a wypracowywane przez ludzi dobra są konsumowane przez krwiożerczych kapitalistów?

Oczywiście nie. Jak starałem się to wcześniej uzasadnić, główne przyczyny tego problemu są zupełnie inne, chociaż nie należy lekceważyć skali zwykłego złodziejstwa czy wykorzystywania prawodawstwa gospodarczego przez różne grupy wielkiego lub szemranego biznesu.

Pokazuje to dobitnie, w jak ogromnym stopniu zablokowany jest potencjał naszej gospodarki. Współczesne państwa znacznie przekroczyły granice ingerencji rządu w gospodarkę nakreślone nawet w encyklice „Rerum Novarum”, co przejawia się w nadopiekuńczości, nadmiernych podatkach i przerostem regulacji.

Powinni to sobie uświadomić wszyscy politycy, szczególnie ci, co odwołując się do katolickiej nauki społecznej serwują nam w istocie „pobożny” socjalizm.

Podsumowanie

Chociaż w moim i nie tylko moim odczuciu poglądy Krzysztofa Karonia wzbudzają pewne wątpliwości, to w większości przypadków są bliskie mojemu punktowi widzenia. Starałem się w niniejszym artykule przedstawić najważniejsze punkty zbieżności i rozbieżności, co muszę przyznać, było dla mnie przy okazji bardzo inspirujące do wielu nowych przemyśleń. I myślę, że właśnie choćby z tego powodu działania Krzysztofa Karonia zasługują na uznanie.

Warunkiem prawidłowego zrozumienia naszej rzeczywistości jest logiczne myślenie i rzetelne poznawanie faktów. Przede wszystkim jednak musimy posługiwać się pojęciami, które przez wszystkie strony toczonych dyskusji będą rozumiane tak samo. W przeciwnym razie będziemy błądzić i marnować nasz wysiłek na jałowe spory.

Adam Baraniecki

 

Materiały filmowe

Czym jest wolność?

 

Dr Sławomir Mentzen vs Krzysztof Karoń o wolności

 

Wolność, dobrobyt i przymus

 

Ekonomia wolności

 

Ekonomia kradzieży

 

Krytyka koncepcji wolności Krzysztofa Karonia

 

Etyka katolicka a duch kapitalizmu

2 thoughts on “Z czym się zgadzam i nie zgadzam z Krzysztofem Karoniem?

  1. Przede wszystkim bardzo dziękuję za trud włożony w analizę niektórych kwestii poruszanych w moich publikacjach. Nie ma tu miejsca na szczególową odpowiedź, pozwolę sobie tylko zwrócić uwage na trzy błędy, z których wynikają wszystkie nieporozuienia.

    1. Najpierw przypisał mi Pan pewien podział wolności (pozytywna-negatywna), a dopiero potem przywołał postać Berlina. Tymczasem ja przedstawiłem własną definicję wolności (czyli możliwość [obejmująca prawo do] działania zgodnie z własną wolą), a podział Berlina przedstawiłem jako przyklad manipulacji służącej uzasadnieniu ideologii wolności negatywnej (bo takimi są liberalizm, libertarianizm i marksizm).

    Dr Mentzen zarzucił mi, że niewłaściwie odczytałem tekst Berlina, który nie postuluje całkowitego odrzucenia przymusu, a tylko zachowanie pewnego minimum wolności negatywnej, z czego nic nie wynika, ponieważ Berlin nie mówi, jakie to minimum jest, co powoduje, że w każdym przypadku można odrzucić przymus jako to właśnie minimum. Rzecz jednak w tym, że mój polemista (a również JKM) nie rozumieją, że pojęcie wolności negatywnej jest puste, ponieważ brak przymusu oznacza jedynie prawo do nicnierobienia, a każde działanie zgodne z własną wolą (czyli realizacja wolności praktycznej) pozbawione możliwości (której obydwaj nie zaliczają do pojęcia wolności) jest puste, czyli pozbawione treści. Właśnie na atrakcyjności tego pustego pojęcia opiera się atrakcyjność wszystkich idelogii wolnościowych.

    2. Moje publikacje należą do pewnej całości, którą nazywam wiedzą społeczną i jej celem jest rozumienie rzeczywistości jako całości. Jeśli ktokolwiek wznosi hasło wolności i nie robi żadnych zastrzeżeń, to hasło to ma charakter ogólny, dotyczący całej rzeczywistości. Tymczasem w moich materiałach w wielu miejscach podkreślam, że liberałowie i libertarianie (również, a przede wszystkim Mises) robią błąd zakladając, iż na rynku działa człowiek moralny i kradzież traktuja jako przestępstwo a nie racjonalne działanie rynkowe.

    Otóz człowiek nie jest z natury moralny (nie ma tu miejsca na uzasadnienie) i jeśli działa moralnie to nie dlatego, ze boi się kary więzienia lub tp,. ale dlatego, że zasady moralne i etos pracy zostały mu wpojone przez wychowanie, a wychowanie, które kształtuje takie cechy nie może opierać się na wolności negatywnej, ale na przymusie (nie przemocy, ale przymusie). Tak więc wolność negatywna traktowana jako hasło ogólne i pierwszorzędne wyklucza wychowanie dziecka na moralnego człowieka dorosłego i dlatego wszystkie ideologie wolnościowe są oszustwem, albo muszą prowadzić do wychowania racjonalnie działających złodziei.

    Oczywiście, ponieważ większość liberałów została wychowana z zastosowaniem przymusu na ludzi moralnych, ale większość tego nie rozumie albo nie pamięta, większości wydaje się, że człowiek moralny wychowuje się sam.

    3. Z tych samych powodów liberałowie nie potrafią zrozumieć, że wolny rynek to rynek, na którym wolno kraść. W istocie liberałowie wzdychają do rynku, na którym ludzie wprawdzie dążą do zysku i konkurują między sobą, ale przestrzegają zasad moralnych. Pytanie (również do Misesa) skąd mają się tacy ludzie brać? Mises przynajmniej pisał wprost, że jego system jest oparty na aksjomatach.

    To tyle. Jeszcze raz bardzo dziekuję i mam nadzieję na bezpośrednią dyskusję – gdzieś, kiedyś.

    Krzysztof Karoń

     

  2. To co nazywa sie dzialaniem moralnym ( bardziej mi lezy okreslenie dzialanie etyczne ) ma uzasadnienie w jakosci nadsystemu ( grupy ) zlozonej z podsystemów ( osób ).

    Przestrzeganie 3 zasad etyki ( szanowac zdrowie-mienie-dana slowo ) usprawnia nie tylko dzialanie kazdego elementu ale i calego zbioru. W systemie, w którym te zasady sa stosowane, kazdy jego podsystem zbliza sie do stanu optymalnego dla siebie podobnie jak i caly nadsystem.

    pozdr.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *